Kajakowa wyprawa na Piławę i Dobrzycę

     Dnia 26 lutego 2021 r. wyjechaliśmy na spływ kajakowy na rzekach Dobrzycy i Piławie. Nagłe ocieplenie i gwałtowny wzrost temperatury powietrza spowodowały szybkie zanikanie pokrywy lodowej na rzekach w naszym regionie. Jeszcze nie tak dawno, bo w ubiegłym tygodniu 15-centymetrowa jej warstwa uniemożliwiała nam korzystanie z uroków pływania kajakami. Obecnie, poczuliśmy pierwszy ciepły oddech wiosny, która  oznajmiła wszem i wobec: koniec ze śniegiem! Z wielką radością rozpoczynamy sezon kajakowych przygód. Z lasów i pól do strumieni i rzek powoli, cichutko, szemrając… spływała woda ze stopniałych śniegów. Ku naszej radości, wszystkie zbiorniki i cieki wodne napełniły się do stanów alarmowych. Powoli i nieśmiało przyroda budziła się, przeciągała jak kot na zapiecku, z zaciekawieniem zerkała na nasze kolorowe kajaki. Zapraszała do poznawania swych uroków.

     Grupa nasza składała się z nowicjusza, który jeszcze nigdy nie pływał kajakami oraz doświadczonego teamu kajakarzy, którzy wielokrotnie spływali rzekami naszego regionu. Rozpoczynający kajakową przygodę Fabian odpowiednio ubrany w odzież zapewniającą mu komfort termiczny i zabezpieczający przed przemoczeniem, popłynął dwuosobową Wistą z wychowawcą Instruktorem PZKaj jako sternikiem. Rafał, weteran spływów kajakowych, pływał zwałkową jedynką Prijonem Alpinem.  Miał wyborną okazję zaprezentować koledze swoje umiejętności manewrowania na rzece w czasie pokonywania przeszkód leżących w jej nurcie, czy też wychodzenia z kajaka w czasie przypadkowej kabiny. W trakcie spływu często instruował kolegę, w jaki sposób ma zachowywać się w kajaku, trzymać wiosło, napływać na przeszkody, nadrzucać kajak na zakrętach.

     Kajaki sprowadziliśmy na wodę przy pstrągarni w Tarnowie i po obowiązkowej odprawie i omówieniu warunków bezpieczeństwa, obowiązujących w czasie spływu, ruszyliśmy z biegiem rzeki. Pierwsze trzy kilometry płynęliśmy malowniczą Dobrzycą, aby w rejonie miejscowości Zabrodzie wpłynąć na Piławę. Jeszcze tylko pięć kilometrów szybkim  nurtem Piławy i dopłynęliśmy do bindugi niedaleko Krępska. Tu była nasza meta, gdzie czekał na nas pan Tomasz z rozpalonym grillem i ciepłymi kiełbaskami. Oj, jakże one nam smakowały…, szczególnie przemoczonemu Rafałowi.  Po omówieniu wspólnych doświadczeń, jakie wynieśliśmy z tej wiosennej przygody załadowaliśmy sprzęt na przyczepkę i powróciliśmy do Kcyni.

Autor: Redakcja