Wyprawa na Dobrzycę

         Dnia 3 lipca 2021 r., z inicjatywy Pana Dyrektora Zakładu, grupa pracowników naszej placówki wyruszyła na spływ kajakowy na rzece Dobrzycy koło Piły. Wykorzystując sprzęt kajakowy, będący na stanie naszego zakładu, zmierzyliśmy się z jedną z najbardziej malowniczych rzek północnej Wielkopolski.

         Już w czasie rozstawiania samochodów w Wiesiołce i Tarnowie z zachmurzonego nieba najpierw nieśmiało, a później już obficie, zostaliśmy zlani rzęsistym deszczem. Kajaki szybko zsunęliśmy na wodę i nadrabiając minami oraz humorem, powoli przeganialiśmy złą aurę. Na mijanych polach namiotowych spotykani turyści z uznaniem patrzyli na nas, płynących w tak niekorzystnych warunkach. Zresztą bardzo szybko zapomnieliśmy o pogodzie, skoro tylko pojawiły się pierwsze przeszkody i należało je umiejętnie pokonać. Dobrzyca nie jest głęboką rzeką. Na całym swym biegu, aż do ujścia Piławy przepływa przez przepiękne pierwotne lasy olsowe, podbagnione, pełne zjawiskowych oczeretów.  Zwalone w nurt rzeczny pojedyncze drzewa nie stanowią większych problemów dla wytrawnych kajakarzy. Są one tak podocinane przez właścicieli okolicznych wypożyczalni kajakowych, aby można było je pokonać, sprawnie manewrując kajakami. Dodają uroku tej rzece i powodują, że spłynięcie nią staje się niezapomnianą przygodą. Dla początkujących są one dużym wyzwaniem, a zarazem doskonałą szkołą kształtującą umiejętność współpracy w kajaku – kierującego z tyłu, z partnerką siedzącą z przodu kajaka. Po pierwszych trudnościach wszyscy szybko opanowali arkana tej współpracy. Panowie, sterując między fantazyjnymi pniami drzew, pokrytych brodami mchów i paprociami, a poległych w odwiecznej walce z bezlitosnym żywiołem, omijali te przeszkody z pełną gracją. Koleżanki zręcznie nadrzucały kajaki, wspomagając sterników w czasie wykonywania tych nagłych zwrotów. Tak jak w tańcu, poruszaliśmy się na wodnym parkiecie, wczuwając się w wartki rytm płynącej szybko wody. Wsłuchani w ptasią muzykę sunęliśmy w naszych kajakowych dwójkach.  Gdy było trudniej w surkus przychodzili inni z płynących obok kajaków. Dobry humor nas nie opuszczał. Odnieśliśmy w pewnym momencie wrażenie, że płyniemy w malachitowym sanktuarium, pod zielonym baldachimem drzew, przez gęsty las starodrzewu, który po deszczu ogłuszał nas swym  dusznym oddechem. Z niedowierzaniem wpatrywaliśmy się w otaczający nas  dziewiczy bór pełen cudów natury. Śliczne łozy tuliły się do strych olch. Lekkimi podmuchami wiatr strącał na nasze głowy grube krople deszczu z leśnego dachu. Rozbryzgiwały się i gasły w nurcie rzecznym i wśród traw. Chłonęliśmy ich czar piękna wrażliwymi oczami, czułym słuchem… Wyławiając każdy szmer wody i oddech powiewu wiatru, czuliśmy woń waleriany zmieszaną z butwielą przybrzeżnych roślin, przebijającą się wyraźnie przez woń otaczającego lasu  Mijane nadbrzeżne wykroty, spętane wężowymi splotami korzeni, pełne były tajemnej prawdy starowieku i przemijania czasu, często nie do pojęcia dla nas – zabieganych, szukających wygodnych miejsc, w których cywilizacja odgradza nas od naturalnego piękna. Rzeka ta jest doskonałym przykładem połączenia tego, co jest w nas pierwotne, chęci obcowania z absolutem pierwotnej przyrody. Jest pomostem powrotu do cywilizacji.   

         Po dopłynięciu do Tarnowa szybko przebraliśmy się w suche ubrania i przenieśliśmy się do miejscowej restauracji: „Rybi Puzon”,  efektownie położonej na wysokim brzegu rzeki. Tam otrzymaliśmy zasłużony i przepyszny posiłek. Dyskretna i sprawna obsługa oraz sącząca się z głośników muzyka jazzowa pozwoliły nam utrwalić wspomnienia z Dobrzycy. W pozytywnych nastrojach wróciliśmy do Kcyni… Teraz przyjdzie na pewno czas na refleksję i chwilę zadumy… Czy był to nasz ostatni wspólny spływ?… A może następnym razem popłynie nas więcej?… Zapraszamy!!!

Autor: Redakcja